Będę po tym filmie długo dochodzić do siebie. Bardzo silnie oddziałująca opowieść o życiu. O przeżywaniu, doświadczaniu, relacjach. Niesamowity poziom. Sposób animacji zupełnie niespotykany w tych czasach. W tej "odręcznej" kresce jest magia, jest fantazja, jest coś na granicy istnienia pozarealnego.
Nie chce Cię 'sprowadzać na ziemię' ale niestety jest to odgrzewany kotlet i powielony schemat, choć przyznam że Ghibli tchnęło w to nico życia.
Aczkolwiek z całą pewnością muszę przyznać, że do filmów Miyazakiego się nie umywa.
Nawet gdyby sama historia nie była mi znana wcześniej z różnych legend, to i tak sposób jej opowiedzenia był daleki do ideału...
Spoko, nie sprowadzisz, znam i schemat tych filmów, jak i samą historię. Okres, w którym jest osadzona, to mój ulubiony w historii Japonii, stąd sporą część mojego zachwytu wywołuje właśnie tło historyczno-kulturowe. Dla mnie właśnie to wyciąga ten film ponad inne bajkowe wyciskacze łez z Ghibli. Niuanse kultury dworskiej, mitologia, proste życie na wsi.
wczesniejsze studia Ghibli nie były wyciskaczami łez, to widz ewentualnie układając sobie wszystko w całość i dostrzegając znaczenie niektórych scen pod pozornym płaszczem 'bajki dla dzieci' ronił łzy wzruszenia.
Kaguya-hime jest typowym wyciskaczem łez przeznaczonym dla młodzieży - z góry zakłada że widz ma 'płakać' w wyznaczonych momentach. Niestety nie dostrzegłem w nim nic co by mogło wskazywać na 'targetowanie' w widownie wielo-pokoleniową.
No i to co mi tu nie pasuje to Budda. Wiadomo w X wieku buddyzm przeżywał 'rozkwit' za sprawą wszechobecnego synkretyzmu z shinto, ale mimo wszystko skłoniłbym się tu w kierunku czysto shintoistycznej legendy.
Zgadzam się, że oczywiście animacja i rysunek - w ogóle - jest genialny, niestety film traci na fabule.
Ja dużo bardziej wole okres końcówki shogunatu/meiji ^^
Zarzuty o ckliwość i typowe wyciskanie łez skierowane do nastolatków brzmią niesmacznie w ustach kogoś, kto ocenia Nietykalnych na 10... W sensie, istnieje jakiś bardziej na siłę "wzruszający" film dla naiwnych niż Nietykalni?
No ciężko z Tobą dyskutować jeżeli nie wiesz co w Nietykalnych sprawia że ludzie dają mu 10/10 =). Cały sens filmu (jak i jego główny bohater) w swoim zachowaniu nie ma na celu wzbudzania jakiejś łaski czy żalu do siebie. Wręcz gardzi tymi którym go żal.
"na siłe wzruszający film".... no po prostu nie mogę z Tobą dyskutować jeżeli uważasz że Nietykalni to dramat na siłę wyciskający łzy ;]. Przeglądając tylko pobieżnie forum Nietykalnych widze że negatywnych wypowiedzi jest właśnie od nastolatków którym się nie podobała 'słaba komedia, wcale nie śmieszna'.
To przejrzyj recenzje krytyków, którzy w sumie nie są nastolatkami. Tu nie chodzi o to że jest nie śmieszny, chodzi o to że jest banalny, ckliwy, z obrzydliwie naiwnym podejściem do tematu, trywializujący psychologie postaci i problem społeczny. To jest film w którym znanie Dhaliego i Wagnera świadczy o byciu intelektualistą.
Oczywiście że wiem co w Nietykalnych sprawia że ludzie dają mu 10/10, i to mnie właśnie boli. Teraz ludzie wybierają ciepłe kluchy, uwielbiają jednowymiarowość i prostotę, i dlatego w rankingu tacy Nietykalni są wyżej od Ojca Chrzestnego. Odrażające.
Jak ktoś napisał: "Istota w prostocie"; widz oglądając Nietykalnych nie ma zastanawiać się nad problemami egzystencji. Ogląda film - "ciepłą kluchę" - (notabene taki właśnie powinien być) który nie aspiruje do żadnych wyższych celów.
Racja, jeżeli podchodziło się do filmu z wymogami 'bardzo dobrego dramatu przedstawiającego skomplikowane relacje oraz wewnętrzną walkę obu bochaterów' mogą się na nim zawieźć.
Nie wiem, więc nie skomentuje wypowiedzi, że: 'Teraz ludzie wybierają ciepłe kluchy, uwielbiają jednowymiarowość i prostotę", ale moim zdaniem ten film taki miał być w założeniu i swoje zadanie wykonał doskonale.
Kaguya w przeciwieństwie do w/w filmu wyraźnie ma ambicje, no ale - moim zdaniem - wypada blado w ich realizowaniu.
I właśnie tego nie łapie. To że taki miał być- co to zmienia? Marsjanie atakują Tima Burtona też miały być z założenia gówniane, i udało im się. Misja wykonana. Ale czemu mam się jarać gównianymi/ckliwymi filmami, skoro jest tyle naprawdę świetnych filmów? Tylko dlatego że takie było założenie twórców?
Co do Kaguyi nie mogę się zgodzić, ale nie będę tu pisać czemu. Założyłem na to osobny temat.
No każdy ma swój gust, ja tam kiczu i badziewia nie lubie ;]. Ty nie lubisz dobrych melodramatów.
Szukamy czego innego w filamch widocznie.
Co do marsjan - tylko powierdziles moje slowa - film mial byc familijna komedia i sie udalo, co w tym gownianego ?
Lubię dobre melodramaty, ale dla mnie dobry melodramat to jest 'Wschód Słońca' Murnaua albo Czerwone trzewiki albo filmy Almodovara.
Ale ten film nie miał być familijną komedią. Miał być kampem, parodią kiczowatych sci-fi z lat 50. Tylko że skończyło się na tym że nie bardzo się od nich różnił. Dlatego był gówniany.
Hmm, ja szczerze mówiąc nie umiem sobie wyobrazić innej formy parodii kiczowatych sci-fi jak poprzez stworzenie podobnego filmu ukazującego tą całą kiczowatość w przerysowany sposób.
Wiec właśnie każdy oczekuje czego innego :) - Co prawda nie oglądałem jeszcze Wschód Słońca, natomiast opis na Filmwebie bardziej przypomina mi historię na dobry thriller niekoniecznie na melodramat bo chociaż nie oczekuje happy endu w melodramatach, to jeżeli skupili się tylko na tym wątku zbrodni to bym się rozczarował bo oczekuje że melodramat też mnie wzruszy :)
"Co do marsjan - tylko powierdziles moje slowa - film mial byc familijna komedia i sie udalo"
O matko, widze ze namietnie lubisz sie wypowidac w tematach, o których nie masz bladego pojęcia. Kończ wasc, wstydu sobie oszczedz...
Zorientuj sie moze najpierw o czym piszesz, zanim zaczniesz bredzic o "odgrzewanych kotletach" i "powielonych schematach".
nie dzięki :D nie będe nawet z Tobą dyskutował bo faktycznie żałość bierze ;] idź poczytaj więcej o filmach i myśl że masz pojęcie ;]
typowy intelektualny gimb ;)
Zgadzam się. Magiczna to animacja. Ostatnie dzieło Isao Takahaty jest nieporównywalnie lepsze od "Kaze tachinu" Miyazakiego.
Obydwa te filmy są niesamowite i uważam, że obiektywnie stoją na całkiem zbliżonym poziomie, lecz osobiście znacznie większe wrażenie wywarło na mnie Tale of Princess Kaguya. Ale zawsze wolałem animacje Takahaty od tych autorstwa Miyazakiego :)