Właśnie odświeżałem sobie całą trylogię dolarową. Tu nie tylko Clint Eastwood jest w najlepszej formie. Gdyby nie Eli Walach i Lee Van Cleef (który swoją drogą, miał jeszcze lepszą rolę w "Za kilka dolarów więcej"), a także Ennio Morricone oraz Sergio Leone to byłby zupełnie inny film. Wszyscy Panowie odwalili kawał świetnej, ponadczasowej roboty.